Brak weny... totalny brak. Na szczęście mam kilka rozdziałów napisanych na zapas. Uh... już zaraz koniec miesiąca, czy Wam też on tak szybko zleciał? Inna sprawa, że był kompletnie beznadziejny...
No i na razie szału nie ma, coś chyba nikt nie czyta tego opowiadania... mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni! No i oczywiście czekam na komentarze z Waszymi opiniami i radami :)
Dziewczyny leżały na trawie w swoim
ulubionym parku, który od zawsze był ich miejscem schadzek. Tam
zawsze się umawiały gdziekolwiek miały iść, to tu się poznały
i były przywiązane do tego miejsca.
-Ta debilka wymyśliła sobie, że
będziemy jeść takie kolacje w każde soboty. - powiedziała
zdenerwowana Naomi.
-No, ale co teraz z Tomem? - dopytywała
się Sarah. - Odzywał się?
-Coś ty, pewnie dał sobie spokój. -
odpowiedziała zrezygnowana.
-Z której strony nie patrzeć, to
dałaś mu kosza. - stwierdziła Christina.
-Dzięki Tina, od razu mi lepiej. -
odgryzła się z sarkazmem Naomi.
-Spokojnie, kochanie. - powiedziała
Sarah odczytując kolejnego SMS od swojego chłopaka. - Jesteś na
tyle zajebista, że niedługo znajdziesz kogoś lepszego.
-Czy ja wiem, czy jest ktoś lepszy od
samego Toma Kalitza? - rozmarzyła się Christina przegryzając dolną
wargę. Wszystkie jak na komendę się zaśmiały. - Nie martw się,
Nani. - pocieszała. - Jeszcze zadzwoni. To raczej nie jest taki
facet, który od razu daje sobie spokój.
-Mh... - poparła ją brunetka.
-A ty z tym swoim Adamem nie możesz
się rozstać nawet na chwilę, bo od razu cię sprawdza? - spytała
poirytowana Naomi.
-Nie sprawdza. Po prostu nie możemy
bez siebie żyć. - stwierdziła spokojnie Sarah. - To jest miłość,
kochanie. Może kiedyś mnie zrozumiecie.... - znowu zaśmiały się
wszystkie razem. Wszystkich rozbrajał przemądrzały ton Lulu,
a mówiła tak tylko wtedy, kiedy wiedziała coś na pewno, ale nikt
nigdy nie brał wtedy tego na poważnie.
*
Naomi często odwiedzała grób ojca, a
od niedawna również i babci. Jak miała jakiś problem, to zwracała
się właśnie do nich, oni zawsze ją rozumieli. Na szczęście
spoczęli obok siebie, co ułatwiało jej porozumiewanie się z nimi.
Lubiła im opowiadać co u niej, jakie ma plany na najbliższe dni i
co dzieje się w jej życiu uczuciowym. Nawet jak żyli, to nigdy jej
nie oceniali i może dlatego nawet po śmierci lubiła z nimi
„rozmawiać”. Wracając z cmentarza robiła zdjęcia.
Uwielbiała się w tym zatracać i choć na chwilę zapomnieć o
swoich zmartwieniach. Wtedy myślała tylko o tym jak wyjdzie dane
zdjęcie i które ujęcie będzie lepsze. Czasami przypominała sobie
swoje pierwsze lekcje fotografii, których udzielał jej tata. To
wprawiało ją w dobry nastrój, a do domu wracała wyciszona i w
świetnym humorze.
-Co my teraz zrobimy. - lamentowała
matka, gdy blondynka weszła do domu, chowając do torby aparat. -
Trzeba zadzwonić do adwokata... - dziewczyna zdezorientowana
spojrzała na brata, który miał rozcięta wargę, sine oko i
trzymał worek z lodem na głowie. Wiedziała już, że Arthur znowu
ma kłopoty.
-Co tym razem? - spytała spokojnie
dziewczyna siadając obok brata i włączając telewizję.
-Gówno. - syknął brat zabierając
pilot. W tym momencie do domu wszedł wujek Mark, który pomagał im
po śmierci swojego brata, Josefa. Pełnił rolę takiego drugiego
ojca, co nie zawsze podobało się dzieciakom, jednak potrafili
docenić to, jak się poświęca.
-No, no, kolego. - pokręcił głową z
dezaprobatą Mark. - Pobicie? Dawno tego nie było.
-No, no, kolego. - przedrzeźniała
Naomi. - Wpadłeś, znowu. - powiedziała już trochę bardziej
poważnie. Po chwili udała się do swojego pokoju chcąc
ominąć kolejnego wykładu wujka na temat tego, jaki jej brat jest
zdemoralizowany i co teraz przeżywa nasza matka. Po chwili słyszała
ze swojego pokoju krzyki całej trójki dobiegające z kuchni,
jadalni i salonu. Najpierw matka znów zaczęła lamentować, później
zdenerwowany Arthur zaczął się wydzierać, żeby dali mu spokój,
a na koniec wujek skarcił dziewiętnastolatka za to, jak się odzywa
do matki. Po dłuższej chwili wszyscy zamilkli i dało się słyszeć
zamykające drzwi. Pewnie pojechali do adwokata. Naomi całkowicie
odłączona od świata ze słuchawkami w uszach, siedziała na łóżku
z laptopem na kolanach przeglądając kolejne strony plotkarskie i
portale społecznościowe.
-Cześć. - dziewczyna zdziwiła się
na widok wysokiego bruneta opierającego się o framugę drzwi. Był
bardzo przystojny i miał dobry gust co do ubioru. Lubiła w nim to
specyficzne poczucie humoru, ale odkąd ze sobą zerwali nie
utrzymywali ze sobą kontaktu. Przynajmniej Naomi nigdy tego nie
chciała.
-Co ty tu robisz? - spytała
zdenerwowana osiemnastolatka szybko zdejmując słuchawki z uszu.
-Twoja mama mnie wpuściła. W
przeciwieństwie do ciebie bardzo ucieszyła się na mój widok...
-Czego chcesz? - syknęła dziewczyna
nie chcąc dać poznać, że się go boi.
-No wiesz... - chłopak oderwał się
od framugi i wolnym ruchem skierował się ku blondynce. -
Przyszedłem cię zobaczyć. - nachylając się nad nią szepnął do
ucha. - Stęskniłem się.
-Odwal się. - z trudem
go odepchnęła. - Nie jesteśmy już razem, mieliśmy zapomnieć o wszystkim. -
dziewczyna wstała nerwowo z łóżka i siadając w bezpiecznej
odległości na krześle zażądała, by wyszedł.
-Nie mogę tak po prostu zapomnieć,
Naomi. - powiedział półgłosem. - Kocham cię.
-Nie, Adrian. Ty mnie nie kochasz.
Lubisz bawić się ludźmi.
-Ty również, nie pamiętasz jak
dobrze bawiliśmy się zaledwie kilkanaście dni temu?
-Daj spokój. - dziewczyna mówiła już
dużo spokojniej, jednak nadal uważała na każde słowo, by nie
powiedzieć czegoś, co będzie ją dużo kosztować. Adrian poza
tym, że był zabawny nie zawsze nad sobą panował, szczególnie
wtedy, gdy nie był "na haju". - Między nami nic nie ma, a teraz
proszę cię, wyjdź. - wstała i podeszła do drzwi wskazując drogę
nieproszonemu gościowi.
-Przecież my się kochamy. - chłopak
podszedł do niej i obejmując ją, złożył delikatny pocałunek. -
Prawda?
-Adrian... - przytulił ją, a ona
czując jak delikatnie to robi, wiedziała już, że nie zrobi jej nic
złego. - Proszę, wyjdź.
*
-Bo wiecie... On jest cudowny. Do
czasu. Potrafi być opiekuńczy i zabawny zarazem. A całuje jak nikt
inny na świecie. - Naomi rozmarzyła się przypominając sobie
wszystkie dobre chwilę spędzone z Adrianem. Kiedyś go kochała,
byli ze sobą ponad rok i było niemożliwym tak po prostu o nim
zapomnieć. Teraz siedząc przy grobie ojca i babci miała mieszane
uczucia co do niego, ale cieszyła się, że może to „komuś”
powiedzieć. Ani Sarah, ani Christina nigdy za nim nie przepadały i
mówienie im o takich rzeczach byłoby co najmniej dziwne. - Ale nie
mogę z nim być. Gdy nie bierze narkotyków boję się powiedzieć
cokolwiek, bo zaraz mogę spodziewać się wybuchu złości. Ale nie
chce też by brał. Nie chce być z kimś kto jest uzależniony.
Jakiś czas temu wybrał dragi i powinniśmy o sobie zapomnieć.
-Przepraszam, czy wszystko w porządku?
- spytała starsza kobieta widząc, że dziewczynie zbiera się na
płacz. Ta pani zawsze sumiennie opiekowała się grobem swojego
męża, który spoczywał przy jej ojcu i babci. Czasem nawet
pomagała im, gdy oni gdzieś wyjeżdżali. Przemiła kobieta zawsze
lubiła Naomi, a gdy ta przychodziła na cmentarz smutna, ona
próbowała z nią rozmawiać i pocieszać.
-Tak, tak, wszystko dobrze. Ja już
pójdę. - zdezorientowana blondynka szybko zabrała swoją torbę i
ruszyła do domu.
*
-Chyba nie chcesz do niego wrócić. -
mówiła Sarah przez telefon. Wieczorne pogaduchy to była już ich
tradycja. Jeśli nie widziały się przez większość dnia musiały
to nadrabiać godzinnymi rozmowami wieczorem.
-Naomi... - poganiała do odpowiedzi
Christina. - Nie żartuj tak nawet.
-Nie, nie chce do niego wrócić,
chociaż czasami mi go brakuje. - żaliła się blondynka.
-Debilko, on jest narkomanem. -
przypominała Sarah.
-A bez dragów jest zupełnie inny.
Dobrze o tym wiesz. - tłumaczyła przyjaciółce Christina.
-Oj... Wiem, wszystko wiem. Ale czy wy
musicie tak wszystko rozpamiętywać?
-Weź przestań chrzanić! -
zbulwersowała się Sarah. - Lepiej powiedz czy Tom się odzywał.
-Noooo właśnie! - potwierdziła z
entuzjazmem Tina.
-Gówno. Nie odzywał się. -
powiedziała zdenerwowana Naomi. - Wszystko idzie nie tak. Zerwałam
z chłopakiem z którym byłam prawie półtora roku i teraz
cholernie mi go brakuje chociaż wiem, że nie mogę do niego wrócić.
Arthur pewnie siedzi w areszcie, matka chce zjednoczyć rodzinę, ale
to tylko jeszcze bardziej psuje wszystko co jest między nami, a
chłopak z którym chciałam się umówić, przez moją chorą matkę,
więcej się do mnie nie odezwie. Chociaż czego ja się
spodziewałam, przecież to nie jest zwykły osiemnastolatek...
-Oj nie przesadzaj... - próbowała
pocieszyć Sarah. - Wiem! Na poprawę nastroju wybierzemy się do
prinzzclub!
-O nieeee! - zaprzeczyła Tina. - Ja
nigdzie nie idę. Mam dość pilnowania was!
-Tak, idziemy! - zdecydowała Naomi. -
Nie musisz nas pilnować, kochanie. Pełna kulturka. Dwa drinki i nic
więcej.
-No właśnie, nie upijemy się! -
namawiała Sarah.
-Mh... Zawsze tak mówicie. Ja nigdzie
nie idę! Dobranoc! - Tina się rozłączyła, a dziewczyny
postanowiły, że wybiorą się do klubu bez niej.
Dziewczyny mimo swoich postanowień nie
dotrzymały słowa i zamiast dwóch drinków było ich znacznie
więcej. Bawiły się dobrze do czasu, gdy przy stoliku, na samym
końcu sali, zauważyły Adriana dyskretnie kupującego narkotyki.
Sarah wskazując byłego chłopaka swojej przyjaciółki nie była
zadowolona z tego, że go tu widzi.
-A ty chciałaś do niego wrócić? -
spytała poirytowana.
-Nie chciałam, ile razy mam to
powtarzać. - powiedziała zdenerwowana Naomi. - Idę go ochrzanić!
-Zostaw go! - zatrzymała blondynkę. -
Nie jesteście już razem. - przypominała. - Daj sobie spokój i
chodź się bawić! - pociągnęła osiemnastolatkę na parkiet, a ta,
mimo protestów w końcu na chwilę zapomniała i wypiła kilka
kolejnych drinków. Dziewczyna tańcząc z kilkoma nieznajomymi
zauważyła, że Adrian się na nią patrzy. Czuła się skrępowana,
ale za radą przyjaciółki, dała sobie spokój i starała się nie
zwracać na niego uwagi. Tym razem dziewczyny do domu wróciły o
własnych siłach, jednak Sarah nie chcąc pokazywać się tak
ojczymowi, tej nocy spała u Naomi. Nie chciała wracać do swojego
domu. Ani teraz, ani nigdy. Nienawidziła ojczyma za to, że swoją
agresję wyładowuje zazwyczaj na niej lub na jej matce, której
nie znosiła tak samo, za to, że nigdy nie potrafiła się mu
sprzeciwić. W domu przebywała najrzadziej jak się dało i tak
praktycznie nie zwracano tam na nią uwagi, a jak już była to
obrywała za wszystko co zrobi. Nie zawsze najgorsze były krzywdy
fizyczne jakie wyrządzał jej ojczym, ale te psychiczne, które
czasami bolały bardziej niż nie jedno uderzenie. Gdy była mniejsza
brała do serca wszystko co powiedział, wówczas nie bił Sary,
tylko obrażał. Teraz, gdy podrosła, nienawidziła
kolesia najbardziej na świecie i niezbyt przejmowała się jego
opinią, bo rzadko go słuchała.
-Dobra, to ty śpisz od od drzwi! -
Naomi szybko wskoczyła na swoją połowę łóżka w jej sypialni i
chowając się pod kołdrą zdała sobie sprawę, że wyścig do
łazienki już przegrała. - Ej! To nie fair! - na żarty obrażała
się blondynka.