piątek, 28 września 2012

2; tęsknie...

Brak weny... totalny brak. Na szczęście mam kilka rozdziałów napisanych na zapas. Uh... już zaraz koniec miesiąca, czy Wam też on tak szybko zleciał? Inna sprawa, że był kompletnie beznadziejny... 
No i na razie szału nie ma, coś chyba nikt nie czyta tego opowiadania... mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni! No i oczywiście czekam na komentarze z Waszymi opiniami i radami :)

Dziewczyny leżały na trawie w swoim ulubionym parku, który od zawsze był ich miejscem schadzek. Tam zawsze się umawiały gdziekolwiek miały iść, to tu się poznały i były przywiązane do tego miejsca.
-Ta debilka wymyśliła sobie, że będziemy jeść takie kolacje w każde soboty. - powiedziała zdenerwowana Naomi.
-No, ale co teraz z Tomem? - dopytywała się Sarah. - Odzywał się?
-Coś ty, pewnie dał sobie spokój. - odpowiedziała zrezygnowana.
-Z której strony nie patrzeć, to dałaś mu kosza. - stwierdziła Christina.
-Dzięki Tina, od razu mi lepiej. - odgryzła się z sarkazmem Naomi.
-Spokojnie, kochanie. - powiedziała Sarah odczytując kolejnego SMS od swojego chłopaka. - Jesteś na tyle zajebista, że niedługo znajdziesz kogoś lepszego.
-Czy ja wiem, czy jest ktoś lepszy od samego Toma Kalitza? - rozmarzyła się Christina przegryzając dolną wargę. Wszystkie jak na komendę się zaśmiały. - Nie martw się, Nani. - pocieszała. - Jeszcze zadzwoni. To raczej nie jest taki facet, który od razu daje sobie spokój.
-Mh... - poparła ją brunetka.
-A ty z tym swoim Adamem nie możesz się rozstać nawet na chwilę, bo od razu cię sprawdza? - spytała poirytowana Naomi.
-Nie sprawdza. Po prostu nie możemy bez siebie żyć. - stwierdziła spokojnie Sarah. - To jest miłość, kochanie. Może kiedyś mnie zrozumiecie.... - znowu zaśmiały się wszystkie razem. Wszystkich rozbrajał przemądrzały ton Lulu, a mówiła tak tylko wtedy, kiedy wiedziała coś na pewno, ale nikt nigdy nie brał wtedy tego na poważnie.
*
Naomi często odwiedzała grób ojca, a od niedawna również i babci. Jak miała jakiś problem, to zwracała się właśnie do nich, oni zawsze ją rozumieli. Na szczęście spoczęli obok siebie, co ułatwiało jej porozumiewanie się z nimi. Lubiła im opowiadać co u niej, jakie ma plany na najbliższe dni i co dzieje się w jej życiu uczuciowym. Nawet jak żyli, to nigdy jej nie oceniali i może dlatego nawet po śmierci lubiła z nimi „rozmawiać”. Wracając z cmentarza robiła zdjęcia. Uwielbiała się w tym zatracać i choć na chwilę zapomnieć o swoich zmartwieniach. Wtedy myślała tylko o tym jak wyjdzie dane zdjęcie i które ujęcie będzie lepsze. Czasami przypominała sobie swoje pierwsze lekcje fotografii, których udzielał jej tata. To wprawiało ją w dobry nastrój, a do domu wracała wyciszona i w świetnym humorze.
-Co my teraz zrobimy. - lamentowała matka, gdy blondynka weszła do domu, chowając do torby aparat. - Trzeba zadzwonić do adwokata... - dziewczyna zdezorientowana spojrzała na brata, który miał rozcięta wargę, sine oko i trzymał worek z lodem na głowie. Wiedziała już, że Arthur znowu ma kłopoty.
-Co tym razem? - spytała spokojnie dziewczyna siadając obok brata i włączając telewizję.
-Gówno. - syknął brat zabierając pilot. W tym momencie do domu wszedł wujek Mark, który pomagał im po śmierci swojego brata, Josefa. Pełnił rolę takiego drugiego ojca, co nie zawsze podobało się dzieciakom, jednak potrafili docenić to, jak się poświęca.
-No, no, kolego. - pokręcił głową z dezaprobatą Mark. - Pobicie? Dawno tego nie było.
-No, no, kolego. - przedrzeźniała Naomi. - Wpadłeś, znowu. - powiedziała już trochę bardziej poważnie. Po chwili udała się do swojego pokoju chcąc ominąć kolejnego wykładu wujka na temat tego, jaki jej brat jest zdemoralizowany i co teraz przeżywa nasza matka. Po chwili słyszała ze swojego pokoju krzyki całej trójki dobiegające z kuchni, jadalni i salonu. Najpierw matka znów zaczęła lamentować, później zdenerwowany Arthur zaczął się wydzierać, żeby dali mu spokój, a na koniec wujek skarcił dziewiętnastolatka za to, jak się odzywa do matki. Po dłuższej chwili wszyscy zamilkli i dało się słyszeć zamykające drzwi. Pewnie pojechali do adwokata. Naomi całkowicie odłączona od świata ze słuchawkami w uszach, siedziała na łóżku z laptopem na kolanach przeglądając kolejne strony plotkarskie i portale społecznościowe.
-Cześć. - dziewczyna zdziwiła się na widok wysokiego bruneta opierającego się o framugę drzwi. Był bardzo przystojny i miał dobry gust co do ubioru. Lubiła w nim to specyficzne poczucie humoru, ale odkąd ze sobą zerwali nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Przynajmniej Naomi nigdy tego nie chciała.
-Co ty tu robisz? - spytała zdenerwowana osiemnastolatka szybko zdejmując słuchawki z uszu.
-Twoja mama mnie wpuściła. W przeciwieństwie do ciebie bardzo ucieszyła się na mój widok...
-Czego chcesz? - syknęła dziewczyna nie chcąc dać poznać, że się go boi.
-No wiesz... - chłopak oderwał się od framugi i wolnym ruchem skierował się ku blondynce. - Przyszedłem cię zobaczyć. - nachylając się nad nią szepnął do ucha. - Stęskniłem się.
-Odwal się. - z trudem go odepchnęła. - Nie jesteśmy już razem, mieliśmy zapomnieć o wszystkim. - dziewczyna wstała nerwowo z łóżka i siadając w bezpiecznej odległości na krześle zażądała, by wyszedł.
-Nie mogę tak po prostu zapomnieć, Naomi. - powiedział półgłosem. - Kocham cię.
-Nie, Adrian. Ty mnie nie kochasz. Lubisz bawić się ludźmi.
-Ty również, nie pamiętasz jak dobrze bawiliśmy się zaledwie kilkanaście dni temu?
-Daj spokój. - dziewczyna mówiła już dużo spokojniej, jednak nadal uważała na każde słowo, by nie powiedzieć czegoś, co będzie ją dużo kosztować. Adrian poza tym, że był zabawny nie zawsze nad sobą panował, szczególnie wtedy, gdy nie był "na haju". - Między nami nic nie ma, a teraz proszę cię, wyjdź. - wstała i podeszła do drzwi wskazując drogę nieproszonemu gościowi.
-Przecież my się kochamy. - chłopak podszedł do niej i obejmując ją, złożył delikatny pocałunek. - Prawda?
-Adrian... - przytulił ją, a ona czując jak delikatnie to robi, wiedziała już, że nie zrobi jej nic złego. - Proszę, wyjdź.
*
-Bo wiecie... On jest cudowny. Do czasu. Potrafi być opiekuńczy i zabawny zarazem. A całuje jak nikt inny na świecie. - Naomi rozmarzyła się przypominając sobie wszystkie dobre chwilę spędzone z Adrianem. Kiedyś go kochała, byli ze sobą ponad rok i było niemożliwym tak po prostu o nim zapomnieć. Teraz siedząc przy grobie ojca i babci miała mieszane uczucia co do niego, ale cieszyła się, że może to „komuś” powiedzieć. Ani Sarah, ani Christina nigdy za nim nie przepadały i mówienie im o takich rzeczach byłoby co najmniej dziwne. - Ale nie mogę z nim być. Gdy nie bierze narkotyków boję się powiedzieć cokolwiek, bo zaraz mogę spodziewać się wybuchu złości. Ale nie chce też by brał. Nie chce być z kimś kto jest uzależniony. Jakiś czas temu wybrał dragi i powinniśmy o sobie zapomnieć.
-Przepraszam, czy wszystko w porządku? - spytała starsza kobieta widząc, że dziewczynie zbiera się na płacz. Ta pani zawsze sumiennie opiekowała się grobem swojego męża, który spoczywał przy jej ojcu i babci. Czasem nawet pomagała im, gdy oni gdzieś wyjeżdżali. Przemiła kobieta zawsze lubiła Naomi, a gdy ta przychodziła na cmentarz smutna, ona próbowała z nią rozmawiać i pocieszać.
-Tak, tak, wszystko dobrze. Ja już pójdę. - zdezorientowana blondynka szybko zabrała swoją torbę i ruszyła do domu.
*
-Chyba nie chcesz do niego wrócić. - mówiła Sarah przez telefon. Wieczorne pogaduchy to była już ich tradycja. Jeśli nie widziały się przez większość dnia musiały to nadrabiać godzinnymi rozmowami wieczorem.
-Naomi... - poganiała do odpowiedzi Christina. - Nie żartuj tak nawet.
-Nie, nie chce do niego wrócić, chociaż czasami mi go brakuje. - żaliła się blondynka.
-Debilko, on jest narkomanem. - przypominała Sarah.
-A bez dragów jest zupełnie inny. Dobrze o tym wiesz. - tłumaczyła przyjaciółce Christina.
-Oj... Wiem, wszystko wiem. Ale czy wy musicie tak wszystko rozpamiętywać?
-Weź przestań chrzanić! - zbulwersowała się Sarah. - Lepiej powiedz czy Tom się odzywał.
-Noooo właśnie! - potwierdziła z entuzjazmem Tina.
-Gówno. Nie odzywał się. - powiedziała zdenerwowana Naomi. - Wszystko idzie nie tak. Zerwałam z chłopakiem z którym byłam prawie półtora roku i teraz cholernie mi go brakuje chociaż wiem, że nie mogę do niego wrócić. Arthur pewnie siedzi w areszcie, matka chce zjednoczyć rodzinę, ale to tylko jeszcze bardziej psuje wszystko co jest między nami, a chłopak z którym chciałam się umówić, przez moją chorą matkę, więcej się do mnie nie odezwie. Chociaż czego ja się spodziewałam, przecież to nie jest zwykły osiemnastolatek...
-Oj nie przesadzaj... - próbowała pocieszyć Sarah. - Wiem! Na poprawę nastroju wybierzemy się do prinzzclub!
-O nieeee! - zaprzeczyła Tina. - Ja nigdzie nie idę. Mam dość pilnowania was!
-Tak, idziemy! - zdecydowała Naomi. - Nie musisz nas pilnować, kochanie. Pełna kulturka. Dwa drinki i nic więcej.
-No właśnie, nie upijemy się! - namawiała Sarah.
-Mh... Zawsze tak mówicie. Ja nigdzie nie idę! Dobranoc! - Tina się rozłączyła, a dziewczyny postanowiły, że wybiorą się do klubu bez niej.
Dziewczyny mimo swoich postanowień nie dotrzymały słowa i zamiast dwóch drinków było ich znacznie więcej. Bawiły się dobrze do czasu, gdy przy stoliku, na samym końcu sali, zauważyły Adriana dyskretnie kupującego narkotyki. Sarah wskazując byłego chłopaka swojej przyjaciółki nie była zadowolona z tego, że go tu widzi.
-A ty chciałaś do niego wrócić? - spytała poirytowana.
-Nie chciałam, ile razy mam to powtarzać. - powiedziała zdenerwowana Naomi. - Idę go ochrzanić!
-Zostaw go! - zatrzymała blondynkę. - Nie jesteście już razem. - przypominała. - Daj sobie spokój i chodź się bawić! - pociągnęła osiemnastolatkę na parkiet, a ta, mimo protestów w końcu na chwilę zapomniała i wypiła kilka kolejnych drinków. Dziewczyna tańcząc z kilkoma nieznajomymi zauważyła, że Adrian się na nią patrzy. Czuła się skrępowana, ale za radą przyjaciółki, dała sobie spokój i starała się nie zwracać na niego uwagi. Tym razem dziewczyny do domu wróciły o własnych siłach, jednak Sarah nie chcąc pokazywać się tak ojczymowi, tej nocy spała u Naomi. Nie chciała wracać do swojego domu. Ani teraz, ani nigdy. Nienawidziła ojczyma za to, że swoją agresję wyładowuje zazwyczaj na niej lub na jej matce, której nie znosiła tak samo, za to, że nigdy nie potrafiła się mu sprzeciwić. W domu przebywała najrzadziej jak się dało i tak praktycznie nie zwracano tam na nią uwagi, a jak już była to obrywała za wszystko co zrobi. Nie zawsze najgorsze były krzywdy fizyczne jakie wyrządzał jej ojczym, ale te psychiczne, które czasami bolały bardziej niż nie jedno uderzenie. Gdy była mniejsza brała do serca wszystko co powiedział, wówczas nie bił Sary, tylko obrażał. Teraz, gdy podrosła, nienawidziła kolesia najbardziej na świecie i niezbyt przejmowała się jego opinią, bo rzadko go słuchała.
-Dobra, to ty śpisz od od drzwi! - Naomi szybko wskoczyła na swoją połowę łóżka w jej sypialni i chowając się pod kołdrą zdała sobie sprawę, że wyścig do łazienki już przegrała. - Ej! To nie fair! - na żarty obrażała się blondynka.

niedziela, 9 września 2012

1; wakacje czas rozpocząć!

Hej! Umieszczam pierwszy rozdział. Jest to pierwsze opowiadanie, które piszę w narracji 3-osobowej, więc proszę o wyrozumiałość. Jednak, jeśli ktoś ma jakiekolwiek uwagi - pisać śmiało. Bardzo chętnie poczytam, jeśli będą jakoś uzasadnione ^^ Nie to, żebym nie lubiła pozytywnych komentarzy - takie mnie jeszcze bardziej motywują do działania ;] No więc zaczynamy, a jeśli ktoś chciałby być na bieżąco z kolejnymi wpisami, a jeszcze mnie o tym nie poinformował, to najlepiej robić to pod zakładką "info o nn".

-Nareszcie koniec. - westchnęła z ulgą Sarah. Wysoka brunetka była, jak zawsze, dobrze nastawiona do życia, przynajmniej poza domem, tam gdzie mogła się odciąć od rodzinnych problemów. - To co robimy po tak jakże dobrze rozpoczętym dniu?
-Nie wiem jak wy, ale ja idę się napić. - oznajmiła Naomi. Wesoła blondynka po śmierci swojego ojca i ukochanej babci bardzo się zmieniła, a alkohol to była jej najlepsza broń przed wspomnieniami.
-Nani, nie przesadzasz trochę? - zaniepokoiła się Christina. Najrozsądniejsza z całej trójki. Inteligentna i ukochana córeczka rodziców, zawsze opiekowała się swoimi najlepszymi przyjaciółkami, które traktowała jak siostry. - Piłaś przed przyjściem na zakończenie roku szkolnego. Myślę, że już wystarczy.
-Tina, wyluzuj. Są wakacje! - wykrzyczała trochę wypita blondynka. - Idziemy się zabawić. - oznajmiła i pociągnęła za ręce swoje przyjaciółki w stronę swojego ulubionego audi.
-O nie, nie. - zaniepokoiła się Sarah i zabrała kluczyki od auta swojej przyjaciółce. - Ty nie prowadzisz. Co jak co, ale pożyć to ja jeszcze chce.
*
Magdeburg był dużym miastem, ale dziewczyny miały już swoje sprawdzone kluby i bary, dlatego rzadko udawały się do czegoś „niesprawdzonego”. Teraz siedziały przy jednym ze stolików w prinzzclub i piły kolejne drinki. Naomi wyciągnęła przyjaciółki na parkiet i zaraz tańczyły z jakimiś nieznanymi. Dwie były kompletnie pijane i tylko Tina trzymała się na nogach co pozwalało jej kontrolować pozostałe. Lubiła tego typu zabawy, ale wiedziała, że w końcu dziewczyny tak się upiją, że nie wiadomo czy dojdą do domu o własnych siłach, dlatego ona wolała nad wszystkim panować. W końcu zmęczone osiemnastolatki postanowiły wyjść z klubu, a Tina uznała, że wszystkie powinny już wrócić do domu. Po wielu próbach, w końcu udało jej się skierować przyjaciółki w stronę domów. Blondynka w takich chwilach cieszyła się, że ona i Sarah mieszkają blisko siebie. Gorzej było z Naomi, ale i z tą sprawą dziewczyna sobie poradziła. Wysłała wiadomość do Arthura, brata swojej przyjaciółki, na którego w takich chwilach zawsze można było liczyć.
-Nani, ja i Lulu wsiadamy w tą taksówkę, a ty tu zostajesz i czekasz na Arthura, jasne? - powiedziała pokazując samochód stojący obok nich.
-Jasne, jasne. O mnie się nie martw. - powiedziała machając ręką. - Dam radę. Jedź, bo Lulu chyba zaraz zwymiotuje. - powiedziała krzywiąc się na widok przyjaciółki.

Naomi zaczęła się nudzić czekając na brata, dlatego postanowiła dostać się do domu sama, tym razem bez pomocy Arthura. Lekko chwiejnym krokiem właśnie przechodziła na czerwonym świetle i gwałtownie, kilka centymetrów od niej, zatrzymał się czarny Cadillac. Wokoło nie było widać żywej duszy, a ulicę oświetlało kilka lamp. Nani ze zdziwieniem spojrzała na wysokiego bruneta, który najwyraźniej nie był zadowolony z tego, że musiał się zatrzymać.
-Zwariowałaś dziewczyno?! Mogłem z ciebie zrobić placek! - zdenerwowany chłopak podszedł bliżej nieznajomej i trochę się uspokoił.
-A rób co chcesz. - westchnęła bezradnie blondynka.
-Wszystko w porządku? - zapytał zdezorientowany.
-Nie. - dziewczyna zrobiła minę smutnego dziecka. - Brat o mnie zapomniał.
-Słucham?
-Chcę wrócić do domu. - powiedziała jak mała dziewczynka. Chłopak nie wiedział czy się wygłupia czy serio jest z nią coś nie tak.
-Mogę cię podwieźć. - powiedział ostrożnie.
-Świetnie. - ucieszyła się dziewczyna. - Jedźmy. - szybko wsiadła do auta.
-Dokąd mam cię zawieźć? - spytał chłopak zapinając pas.
-Aaa. To ty jesteś ten... no... jak on się nazywa... ten co ma takiego brata... - plątała się dziewczyna. - Kukiz! - dodała po namyśle. Chłopak się zaśmiał i ponownie spytał o adres. Dziewczyna po kilku nieudanych próbach przypomnienia sobie imion słynnych bliźniaków w końcu się poddała i powiedziała gdzie mieszka.
*
-O kurwa. - powiedziała blondynka łapiąc się za głowę. Pokój dziewczyny robił wrażenie. Na ścianach było mnóstwo zdjęć, które sama zrobiła, jednak ona nie na to zwracała teraz uwagę. Ból głowy przypominający o wczorajszej zabawie dawał się we znaki. Arthur zajrzał do pokoju siostry z kpiącym uśmieszkiem.
-Jak się spało? - spytał z żartem.
-Spierdalaj. - rzuciła poduszką w brata. - Co ja wczoraj robiłam?
-Mnie się pytasz? Podwiózł cię jakiś kolo, w sumie to nie, nie jakiś. Sławny kolo...
-Słucham? Co ty bredzisz? Już z rana jarasz? - dziewczyna leżąc w łóżku napisała SMS do przyjaciółek, które zapraszała na śniadanie, pomijając, że była godzina 14.
-No serio. Z resztą... co ja ci będę opowiadał... sama wiesz lepiej, prawda? - zaśmiał się i uciekł przed kolejnym zamachem poduszką.
Naomi po porannych czynnościach i wypiciu dwóch szklanek aspiryny siedziała w ogrodzie, który znajdował się za domem. Wielka przestrzeń przepełniona kwiatami i tym jednym, ulubionym drzewem, pod którym uwielbiał spędzać czas jej tata. Ona też je lubiła. Często go wspominała, co było trudne, ale przyjemne. Tęskniła za nim i w jakiś sposób swoim zachowaniem nadrabiała brak jego osoby. Teraz tęskniła jeszcze za kobietą, bardzo ważną w jej życiu: babcią. To była jedyna osoba płci żeńskiej z rodziny, która była dla niej tak ważna. Tata i jego mama to były osoby, które kochała najbardziej. Z matką nie potrafiła się porozumieć od śmierci ojca, a brat to brat. Teraz dziewczyna siedziała na ławce z laptopem na kolanach, gdy zadzwonił telefon. Odebrała nie patrząc na wyświetlacz.
-Halo? - powiedziała zajęta przeglądaniem sieci.
-Cześć. Chciałem sprawdzić czy żyjesz. - odezwał się męski, lekko zachrypnięty głos. Dziewczyna bardzo się zdziwiła, bo raczej nie znała tego chłopaka.
-Tak, żyję. Chyba. - powiedziała bez przekonania biorąc kolejny łyk redbulla. - A kto mówi?
-Chłopak, który mało cię nie skasował i przy okazji zapewne uratował ci życie. - nieznajomy był rozbawiony całą sytuacją, jednak dziewczynie nie było do śmiechu, bo niczego nie pamiętała. - Tom. - oznajmił, gdy przez dłuższy czas nie uzyskał żadnej odpowiedzi.
-Aaa! - uśmiechnęła się dziewczyna. Pamiętała bardzo mało, jak przez mgłę, ale chyba kojarzyła gościa. Sławny Tom... połączyła fakty - pan Kaulitz.
-Ohoho! Jakoś się trzymasz! - mówiła uśmiechnięta Christina wchodząc do ogrodu, za nią szła troszkę mniej zadowolona z życia Sarah. Naomi gestykulując pokazała, że rozmawia przez telefon i zaprosiła je do siebie.
-Dokładnie. Dałabyś zaprosić się na drinka? - zażartował.
-Praktycznie w ogóle się nie znamy, a ja do teraz nie miałam pojęcia jak się nazywasz, a ty już chcesz się ze mną umówić? - spytała z uśmiechem blondynka na co przyjaciółki zrobiły zdziwione miny i dalej przysłuchiwały się rozmowie.
-Na pewno na tym nie stracisz. - odpowiedział pewny siebie.
-Chętnie. - odpowiedziała bez namysłu. - Ale może zamiast drinka wybierzemy się na coś bez procentów?
-Zgoda. Do zobaczenia w Leo's Schlemmer Bistro?
-Brzmi lepiej. Do zobaczenia. - rozłączyła się i od razu usłyszała dziesiątki pytań od swoich przyjaciółek. Dziewczyna odłożyła telefon na stolik obok i wszystko spokojnie opowiedziała. Nie było tego zbyt dużo, bo nie pamiętała za wiele, a praktycznie nie pamiętała nic, jednak jedno wiedziała na pewno, właśnie umówiła się z jednym z Tokio Hotel.
*
Naomi stała przed dużym lustrem w swoim pokoju i przymierzała kolejne ubrania. Jak zawsze nie mogła się zdecydować czy nałożyć coś eleganckiego czy może coś bardziej na luzie? Przeglądając się w lustrze i myśląc jak zrobić na chłopaku dobre wrażenie, do pokoju wszedł Arthur.
-A ty co? Do cyrku się szykujesz? - zaśmiał się cwaniacko opierając się o framugę drzwi. - Przykro mi, ale chyba nawet tam cię nie zechcą.
-Spieprzaj. - odcięła krótko blondynka.
-Randka? - powiedział bardziej poważnie. - To chłopak jeszcze nie uciekł? - dziewczyna ignorowała bruneta przymierzając kolejną sukienkę. -Wyglądasz jak... - chłopak przerwał i zdziwił się na dźwięk otwieranych drzwi.
-Mama? - również zdziwiła się Naomi. - To ona nie miała wrócić za kilka dni?
-A co do tej pory udałoby ci się przekupić mnie tak, żebym nie powiedział w jakim wstanie wróciłaś dziś w nocy? - chłopak kolejny raz szyderczo się uśmiechnął i poszedł przywitać się z rodzicielką.
-Arthur! - przestraszona blondynka wybiegła za bratem krzycząc i grożąc mu jednocześnie.
Niestety osiemnastolatki nie zadowolił widok trzech walizek matki w dużym, przestronnym i jasnym salonie. Nigdy nie miała z nią dobrego kontaktu, ale kiedy zmarł jej ojciec a później babcia sytuacja między nimi pogorszyła się jeszcze bardziej. Dziewczyna sztywno przywitała się z matką i wróciła do swojego pokoju, przedtem posyłając bratu ostrzegawcze spojrzenie. Po dość długim czasie udało jej się dobrać odpowiedni strój i makijaż.
-Tak, nie za wulgarnie i nie za "cukierkowato". - powiedziała pod nosem patrząc na odbicie w lustrze. Kiwnęła do siebie głową i zaczęła pakować wszystkie potrzebne rzeczy do swojej ulubionej dużej, czarnej torby.
-A gdzie ty się wybierasz? - spytała zdziwiona matka siadając na łóżko córki, tym samym z niesmakiem oglądając pokój w którym – jak zawsze – rządził bałagan.
-Na randkę. - oznajmiła szukając telefonu pod wszystkimi możliwymi poduszkami w tym pomieszczeniu.
-Nie było mnie prawie dwa tygodnie, bo musiałam wyjechać w sprawie służbowej, a ty zamierzasz gdzieś teraz wyjść? I znowu z tym Adrianem?
-Mamo, Adrian to przeszłość. - uspokoiła matkę osiemnastolatka coraz bardziej denerwując się tym, że nie może znaleźć telefonu. - A poza tym miałaś przyjechać dopiero we wtorek.
-Powinnaś się cieszyć, że udało mi się wrócić wcześniej. Dlatego oczekuję, że po tak długiej mojej nieobecności ten dzień spędzimy razem. - powiedziała stanowczo Stefanie.
-Mamo, na prawdę nie mam czasu. - powiedziała zadowolona z telefonem w ręku. - wychodzę, a jeśli tak nagle coś ci się przestawiło z wspólnym spędzaniem czasu, to musisz to przełożyć na inny dzień albo po prostu spędźcie go beze mnie.
-Nie ma mowy. Rodzina jest ważniejsza dlatego teraz zadzwonisz do tego chłopca i przełożysz wasze spotkanie.
-Mamo, daj spokój. Jakoś nigdy cię nie obchodziliśmy, a ty mi tu teraz wypalasz z jakimś spędzaniem czasu razem. Zawsze było oddzielnie i było dobrze.
-Dość tego! Zostajesz w domu i ani słowa więcej! Rodzina zawsze była dla mnie najważniejsza, tylko wy nie potrafiliście tego docenić! Teraz razem spędzimy ten wieczór w miłym nastroju! Zejdziesz na dół i będziesz się świetnie bawić razem ze mną, wujkiem i swoim bratem!
-Ty w ogóle słyszysz, co ty mówisz?! - bulwersowała się blondynka. - Daj sobie spokój. To, że nie ma już ani taty ani babci, nie odpokutujesz teraz jakąś wspólną kolacją! - obie zamilkły i patrzyły na siebie w napięciu. Zdenerwowana czterdziestolatka wstała i ruszyła ku drzwiom. - Kolacja za niecałe dziesięć minut. Idź przywitać się z wujkiem.